Któregoś
wieczoru...
gdy
serce z bólu szlochało
rozum
podjął z nim rozmowę
Powiedz
mi serce
dlaczego
jesteś smutne
a
nocami szlochasz
Serce
na chwile zamilkło
po
chwili odpowiada
bo
bardzo kocham...
Rozum
do serca mówi
jeśli
kochasz to czemu
się
nie radujesz
Serce
wpadło w trwogę
bo
nie mam pewności
czy
jestem kochane...
Rozum
mowę kontynuuje
jak
możesz kochać
skoro
nie jesteś kochane
Serce
zamarło
z
przypływem krwi łez
w
zawał zapadło...
Rozum
się zawahał
pomyślał
sobie
cóż
ja robię
Przecież
ono zaraz pęknie
z
bólu nie wytrzyma
muszę
je przy życiu trzymać...
Wtem
serce się ocknęło
i
pyta zdziwione
czy
ja jeszcze żyję
O
tak serce ty moje
...żyjesz
i żyć będziesz
tylko
się rozumu słuchaj
Serce
się rozumu pyta
cóż
takiego mam uczynić
by
łez nie ronić i miarowo bić
To
samo co kiedyś
ci
o serce mówiłem
z
dystansem bić...
Ale
jak mam tego dokonać
skoro
jest takie prawe
i
bardzo wrażliwe
Nie
wzruszać się
przy
byle okazji
na
dźwięk kłamanych słów...
Skąd
mam wiedzieć
że
kłamane
a
nie prawdziwe
O
serce drogie
ileż
to razy mówiłem
byś
pochopnie nie ufało...
Jakże
mam nie ufać
skoro
do miłości
jestem
stworzone
Owszem
do miłości
i
tu się z tobą zgadzam
tylko
się słuchaj kiedy doradzam...
Przyznaję
ci rację
przezorny
i mądry rozumie
czy
zamieszkasz u mnie
Z
przyjemnością serce
nie
chcę byś było w rozterce
pragnę
byś biło i się cieszyło...
Tak
więc o świcie
rozum
z sercem zamieszkał
serce
dalej kochało i długo żyło...
Między
rozumem a sercem
Wskazana jest równowaga
wtedy
jest milej i zdrowiej...
mniej
cierpienia i konfliktów
Dlatego używaj rozumu...